METAMORFOZY ZBLIŻENIA Gabriela Warzycka-Tutak 8 I 2016 – 31 I 2016 Miejska Galeria Sztuki w Łodzi KURATORKA Dominika Pawełczyk TEKST Diana Rönnberg
Mam ciało, co więc z nim właściwie czynić, takim wyłącznym i moim jedynie?
Osip Mandelsztam*
Patrzenie jest metamorfozą, nie mechanizmem.
James Elkins, The Object Stares Back: On the nature of Seeing
Gabriela Warzycka-Tutak tka z linii opowieść o progu, umownej granicy cielesności tkwiącej w procesie ciągłego przekształcania, o zmysłach, które zatracają się w nagości świata.
Czernią nakreśla kontury odwołujące się do najciemniejszych zakamarków fizjologii. Ukazuje marność jak i ponętność gwiezdnego pyłu ukształtowanego w gęstą masę, którą dano nam zarządzać; pełną krajobrazowych fałd, szlachetnych dolin i otworów czekających na wypełnienie. Nakreślanie i odróżnianie stanów endogennych od reaktywnych stanowi o całym naszym jestestwie.
Spoglądając na rozebrany mikro-konstrukt Gabrieli, w którym ramy i rysunki, biel z której rodzą się linie wręcz demarkacyjne, współistnieją ze sobą na różnych poziomach w jednej przestrzeni, przychodzi mi na myśl Perargon Jacquesa Derridy. Francuski filozof, który mocno spiera się z Kantowskim pojęciem uniwersalnego piękna, scentralizowanego i oprawionego w stałe ramy, zadaje pytanie o to, co poza. Parergon przychodzi naprzeciw, obok, jest dodatkiem do „ergon” (pracy) lecz nie ciąży w żądnym kierunku, dotyka i współpracuje wewnątrz operacji z pewnego zewnątrz. Nie jest ani wewnątrz ani na zewnątrz**. Z tej perspektywy Gabriela jest chirurgiem a narzędzie jakie trzyma w dłoni to skalpel, odcina, wycina, nakreśla, zaznacza, zatraca nas w procesie. Ubiera płynność w szaty.
W rozmowie ze mną artystka posługuje się słowem destabilizacja jako określeniem swych obecnych twórczych poszukiwań. Brak stabilności, nieco paradoksalnie, staje się punktem wyjścia do konstruowania bardzo pracochłonnego i wymagającego precyzji języka wizualnego.
Tworzenie grafik warsztatowych jest jedną z podstawowych a zarazem najmniej popularną współcześnie technologią, ponieważ proces jest powolny, wymagający skupienia jak i – właśnie – stabilnej ręki. Nie ma odwrotu gdy się już wprowadzi kreskę do blachy, jedyne co można zrobić to kontynuować jej bieg w innym kierunku bądź wzmocnić jej walor.
Tymczasem większość współczesnych technologii opiera się w znacznym stopniu na możliwości wprowadzania korekt w niemal dowolnym momencie pracy. Gabriela wykazuje to archeologiczne zacięcie nie tylko na gruncie warsztatu. Odkopuje kolejne warstwy kobiecości uwikłanej w grę kulturową, inspirując się luźno takimi dziełami literackimi jak Druga płeć Simone de Beauvoir z 1949 r. oraz Historia oka, Georgesa Bataillea, z 1928 r. Oba teksty zdają się szeptać egzystencjalnie zza światów: gdzie leży ostateczna granica wyobraźni?
W moim odczuciu prace zaprezentowane na wystawie odznaczają się kreską przywołującą na myśl surrealistów, budząc skojarzenia z twórczością Hansa Bellmera, artysty który zasłynął głównie dzięki dziełom w których konfrontował seksualność z pojęciem niewinności i rozpadu. Trudno jednoznacznie stwierdzić, czy jest to zamierzony efekt, wykalkulowana strategia Gabrieli, czy może przemożny wpływ przedwojennej literatury, który odciskał swe piętno na estetyce intuicyjnych prac. W każdym razie widz może mieć odczucie, że obserwuje rysunki z okresu, w którym powstawała Historia Oka.
Hans Bellmer, ilustracja do Historii oka Georgesa Bataillea, 1947, akwaforta
Znowu dryfujemy na granicy; tym razem między teraźniejszością a przeszłością. Z czerni wyłania się labirynt konfiguracji anatomicznych; skondensowany a zarazem pulsujący oddechem. Gabriela konfrontuje kontury jego dwuwymiarowych ścian z metodą ekspozycji, w której ważna stała się gra z przestrzenią i pozycją obserwatora.
Akt ukrywania niektórych grafik za wizjerem nadaje nam dodatkowy (bezpieczny?) dystans. Ramy wsysają wzrok widza podkreślając nie tyle iluzoryczność samych obrazów lecz przede wszystkim iluzoryczność samego aktu seksualnego.
Oko jest oknem i symbolem vanitas, oko ukryte w najintymniejszych wklęsłościach ciała. Oko widza spoglądające na ślady jego własnej przezroczystości.
Przezroczystości domagała się Susan Sontag gdy mocnym postulatem kończyła swój esej pt. Przeciw interpretacji: Nie potrzebujemy hermeneutyki, ale erotyki sztuki***. Sontag namawia do tego byśmy nauczyli się więcej widzieć, słyszeć i odczuwać a mniej interpretować przy obcowaniu ze sztuką. Zamieńmy się zatem w somatyczną przezroczystość, w próg. Bądźmy wewnątrz i na zewnątrz czerni, która scala świat.
* Wiersz z 1909 roku. Na polski przełożył Kazimierz Andrzej Jaworski.
** Jacques Derrida, The truth in painting, przełożył: Geoff Bennington i Ian McLeod, The University of Chicago, 1987, s. 54. tłum. z angielskiego. D. Rönnberg.
*** Susan Sontag, Przeciw interpretacji i inne eseje, przełożył: Dariusz Żukowski, Wydawnictwo Karakter, Kraków 2012, s. 26.