I WANNA BE YOUR COLONIZER Przemek Branas 25 I 2019 – 3 III 2019 Gdańska Galeria Miejska KURATORZY Gabriela Warzycka-Tutak, Piotr Stasiowski
Powieść ta jest osnuta na tle wydarzeń prawdziwych. Nie jest to jednak wierna relacja ani dokumentalne sprawozdanie. Nazwiska bohaterów, nazwy statków i postaci pozostałych osób oraz ich zachowanie – są nieprawdziwe, a jedynie tło głównego dramatu wzięte zostało z życia.
Jest to opowieść o ludzkiej tragedii, której sprawcą było bezlitosne morze.
Tym, którzy już nigdy nie wrócą do macierzystego portu.
Stanisław Goszczurny, Morze nie odda ofiar, Wydawnictwo Morskie, 1981
Kim był tajemniczy mężczyzna w średnim wieku, którego zdjęcia odnalazł Przemek Branas w jednym ze sklepów z używanymi holenderskimi meblami? Na dwunastu niewielkich fotografiach pokrytych sepią widnieje postać ubranego na biało marynarza pozującego samotnie bądź w otoczeniu uśmiechniętych kobiet i mężczyzn, na tle egzotycznej architektury, wytwornych hotelowych wnętrz, zabytkowych aut czy przy relingu statku. Odręczne dopiski na odwrotach zdjęć wskazują, że zostały wykonane na Curaçao, między 1932 a 1937. Jak trafiły do Jarosławia – niewielkiego miasta na Podkarpaciu, gdzie odnalazł je Branas? Próby bezpośredniej identyfikacji osoby marynarza spełzły na niczym. Mimo to artysta postanowił jak najwierniej odtworzyć jego tożsamość, za pomocą niewielu śladów i skojarzeń, które nasunęły się mu w związku z przedstawieniami zdjęć.
Pierwszym jego tropem były krótkie zapiski na rewersach fotografii. Poddane grafologicznej ekspertyzie stworzyły portret osobowości postaci, która je pisała. Opis ten okazał się bardzo podobny do niektórych cech charakteru Przemka. Wspólne ich cechy to m.in. dociekliwość, potrzeba kreacji, ale też ekstrawertyzm graniczący niekiedy z brawurą.
Kolejną próbą rozpoznania postaci ze zdjęć było stworzenie mieszanki zapachowej, która potencjalnie mogła towarzyszyć marynarzowi na Curaçao. Branas już wcześniej podejmował próby związane z zapachami, podczas wystawy pany chłopy chłopy pany w BWA Sokół w Nowym Sączu (Narodziny czarnego i białego) w 2016 roku, czy indywidualnej wystawie Moonrise w Centrum Rzeźby w Orońsku w 2018. Tym razem artysta wyodrębnił osiemdziesiąt różnych nut zapachowych, które połączył w jeden wspólny syntetyczny zapach w taki sam sposób, w jaki przygotowuje się perfumy. Wśród nich wyczuć można zapach czarnego pieprzu, dymu, czerwonego szafranu, dziegciu czy mchu. Nie mogło w nim zabraknąć zapachu gorzkiej pomarańczy, takiej jakiej używa się do stworzenia słynnego likieru Curaçao. W kompozycji Branas użył również dość abstrakcyjnych składników - zapachu statku, czy białego koloru. Badania dotyczące pamięci olfaktorycznej, tzn. związanej ze zmysłem powonienia wskazują, że węch jest dużo wrażliwszy od zmysłu smaku czy wzroku, a jego wspomnienia przechowywane są w nas od wczesnego dzieciństwa. Ich przywołanie powoduje konkretne reakcje – wpływa na poczucie bezpieczeństwa, przyjemności, radości, czy wręcz odwrotnie: zagrożenia czy wyparcia. Poprzez próbę odtworzenia zapachu potencjalnie towarzyszącemu marynarzowi Branas dołożył kolejną próbę opisania nieznajomego ze zdjęcia.
Następnym etapem „odkrywania” tożsamości postaci było odtworzenie jego pełnego ubrania na podstawie znalezionych zdjęć – marynarskiej czapki, białego munduru, szytych na miarę skórzanych butów. Co więcej, na podstawie zdjęć artysta odtworzył maskę nieznajomego mężczyzny, pod którą skrył własny odlew twarzy. Podwójny portret został włączony do ekspozycji na której artysta jest również fizycznie obecny w trakcie jej trwania. W stroju marynarza, codziennie przez trzy godziny Przemek uczestniczy bezpośrednio w ekspozycji animując jej sytuację. Wykonując niepozorne gesty, drobne czynności, wchodząc w bezpośrednią interakcję z publicznością wystawy artysta w ramach performansu „ucieleśnia” przywołaną przez niego fantasmagoryczną postać. Podobnie jak miało to miejsce na statku pasażerskim, którym wybrał się jesienią 2018 roku z Trójmiasta do Karlskrony i Malmö, gdy w trakcie krótkiego rejsu rejestrował w formie fotografii i wideo swoją obecność w marynarskim stroju. Materiały z tej podróży zostają włączone do wystawy jako film, który uzupełniony jest cytatami z szeregu wybitnych arcydzieł kinematografii, m.in. takich jak Na srebrnym globie (1967–1987), Wodny świat (1995), Pasażerka (1967), Księgi Prospera (1991), czy Blue (1993). Wybrane kwestie i dialogi w różny sposób odnoszą się do idei samotnej podróży, tęsknoty za lądem, morza, bezkresności błękitu. Uzupełnione o statyczne ujęcia z kajuty, w której zawieszone są odnalezione przez Branasa fotografie, czy pokładu statku powtarzają klisze kultury popularnej dotyczące marynarskiego życia, z towarzyszącymi mu odczuciami samotności, nudy, wyczekiwania na pojawienie się horyzontu. Podróż do Karlskrony trwała zaledwie kilkanaście godzin i była jedynie namiastką długiego rejsu do egzotycznego Curaçao. Nie było jednak zamiarem Branasa przełożenie swojej sytuacji w ścisłym odniesieniu do wyobrażenia oceanicznej podróży marynarza, a jedynie jej skondensowanym doświadczeniem. Takim choćby, jakie mają polscy sezonowi pracownicy regularnie pływający do pracy w krajach Skandynawii. Podobnym imitatorskim zabiegiem było naświetlanie solarną lampą, które miało imitować opaleniznę marynarza po długim transoceanicznym rejsie.
Olga Tokarczuk jest autorką określenia opowieści bizarnej, mającego wspólne cechy z anglosaskimi opowieściami niesamowitymi. Tego typu narracje wyróżnia specyficzne poczucie dziwności, zmienności, niezwykłości czy wręcz zawieszenia sensu. Artefakty, które Branas gromadzi na swojej marynistycznej wystawie mają taki właśnie, bizarny charakter. Ich konotacje są nieoczywiste na pierwszy rzut oka. Silikonowa maska twarzy nieznajomego marynarza. Statuetka w kształcie żaglówki wykonana z wyhodowanych kryształków siarczanu miedzi. Miedziana flądra, którą wykonał wiele lat temu jako nastolatek z suszarki do bielizny. W końcu – plastikowa butelka zrobiona ze stopu śmieci zebranych na jednej z indonezyjskich plaż, wyrzuconych przez ocean na brzeg. To co je łączy to dość pokręcona proweniencja marynistyczna. Termin ten okazuje się być niezwykle pojemny w znaczenia. W pierwszej chwili motywy marynistyczne kojarzymy z malarstwem takich klasyków jak Jan van Eyck, William Turner, czy Claude Lorrain. Internet szybko weryfikuje to skojarzenie – marynistyczne są statki w butelkach, dekoracyjne koła sterowe czy lustra w ramach bulajów. Termin jest nie tylko popularny, ale też często utożsamiany z rzemieślniczą wytwórczością amatorów. Branas tworząc swoje marynistyczne artefakty nie stawia się wyżej od nich. Wciąż są to rzemieślnicze próby mające oddać jego fascynację postacią żeglującego po oceanach marynarza. Wszak nie jest specjalistą od morskich motywów. Urodzony i wychowany na Podkarpaciu morze zna z opowieści, kultury popularnej i turystycznych wycieczek. Podjęcie przez niego próby odszukania postaci ze zdjęć jest tak naprawdę przyczynkiem do szerszych rozważań dotyczących zagadnień władzy i postkolonializmu, a także geopolityki.
Pogodne zdjęcia uśmiechającego się holenderskiego marynarza na tle architektury Willemstad z lat 30., w kontekście wielu wieków kolonizacji i wyniszczania wyspy wyglądają złowieszczo. Jednocześnie ich odnalezienie w niewielkim powiatowym mieście na wschodzie Polski wskazuje w symboliczny sposób na globalne procesy, których jesteśmy nie tylko świadkami, ale i beneficjentami. Próbując wyłuskać indywidualną historię anonimowego marynarza, poprzez odtworzenie, czy wręcz stworzenie na nowo jego postaci Branas stara się czytać owe procesy w indywidualny, jednostkowy sposób. Jego narracja może być czytana w kontekście współczesnej geopoetyki. Spoglądając na zdjęcia przez pryzmat siebie, własnych doświadczeń z podróżami, pragnień i uczuć, artysta personifikuje alegoryczną postać marynarza i jeszcze raz, na nowo kreuje postać homo viatora podróżującego w dystopii.
I wanna be your colonizer – głosi tatuaż na plecach marynarza, którego twarz skrywa maska postaci z archiwalnych zdjęć. Wszak to właśnie między innymi z kulturą marynarską kojarzony jest proceder tatuowania ciała. Długie, jednostajne dni i noce spędzane na statkach sprzyjały potrzebie dekorowania ciał indywidualnymi ornamentami. Tytuł ten odnosi się również bezpośrednio do historii Curaçao, państwa zależnego od Holandii, leżącego na Karaibach, w Małych Antylach. Willemstad, stolica Curaçao pojawia się na odnalezionych przez Branasa zdjęciach. Dzięki internetowi artyście udało się odnaleźć kilka wciąż istniejących budynków, prezentowanych na fotografiach. Egzotyczna wyspa Curaçao, będąca holenderską kolonią od XVII wieku, dziś kojarzona jest głównie z turystyką i brytyjsko – holenderskim koncernem Shell, wielokrotnie oskarżanym w swej historii o katastrofy ekologiczne, współpracę z reżimami wojskowymi, handel bronią. Shell, który otworzył swoją rafinerię na Curaçao w 1915 roku zmienił oblicze wyspy. Z jednej strony był dla niej potężnym bodźcem dla gospodarczego i ekonomicznego rozwoju, z drugiej doprowadził do wyniszczenia środowiska. Choć koncern odsprzedał rafinerię na wyspie rządowi Curaçao w 1985 roku za symbolicznego guldena, do dziś nad Willemstad unosi się zabójczy smog, a w zatoce Schottegat istnieje „asfaltowe jezioro”. W 2019 roku planowane jest zamknięcie działalności rafinerii, lecz wyniszczona dekadami eksploatacji i zanieczyszczeń wyspa długo jeszcze będzie wracała do naturalnego stanu. Casus ten to tylko niewielki wycinek ekologicznej katastrofy, której skutki odczuwalne są już dzisiaj na całym świecie – podczas gdy jedne części świata, wskutek niszczycielskiej działalności człowieka poraża susza, inne zagrożone są powodzią przez roztapiające się lodowce.
PRASA K-mag Szum Szum Vogue ZDJĘCIA Bartek Zalewski GRAFIKA Marcel Kaczmarek (dzięki uprzejmości GGM) NASTĘPNY PROJEKT→